„Właściwie to był chyba małym misiem.
Nie żeby ktoś mu tutaj wypominał rozmiar. Ot po prostu taki bardziej fakt lokomocyjny i strategiczny. Do kieszeni się nie mieścił, ale do torby z zakupami ze spożywczaka – ekologicznej oczywiście – zawsze. Szczególnie jeżeli chodziło o kabanosy. Może i mniejsze misie są łatwiejsze w obróbce – chociaż czasem pewno częściej się gubią, zawieruszają w szponach demona dorosłości; znowu większe sprowadzają niechcianą uwagę – on musiał odnaleźć swoją idealność.
Cóż Miś Śnież chyba nigdy nie pragnął iść na skróty. Miał swoją dumę i wybrał odpowiednią pluszowatość. Pragnął by kochano go od razu już i do końca na zawsze. Po prostu przybył i został. Z utrwaloną, choć podlegającą drobnym ewolucją filozofią pluszu i skalniaka. Po przejściu etapu robakowego osiadł na mieliznach wszelakiej mięsowatości i Endo, by w końcu znowu zwrócić się znowu ku robakom.
W życiu Ptaszydła i Tego, który karmi – w skrócie zwanego Masławem – miejsce na misia było przygotowane od zawsze.
Ale TAKIEGO MISIA NIE SPODZIEWAŁO SIĘ ŻADNE Z NICH…” (Chepcher Jones)
A co, bo ja super super super jestem 😉 Ptaszydło właściwie od tego powinno zacząć książkę o mnie, ale na szczęście ja w niej też mam coś do powiedzenia, się sprostuje ptasią ideologię 😉