„Oto i miejsce otoczone gajem,
gdzie złożenie ofiary prawdą się staje.
Gdzie wiedźmowe wydechy mego Ptaszydła
w magiczne klątwy zmienia i wieszczydła
moc pradawnego Starego Bardzo Głaza…
do którego krwista siła sobie wlazła.
A w rzeczywistości on, czyli Kamyszek,
lubi malować paznokcie i rozgniatać ciszę.
Placki ziemniaczane też z cukrem lubi
i jak go przytula jednocześnie 3, 45 ludzi.
Problemy ma z matematyką, co rzecz oczywista,
albo z ludzi zna tylko rozczłonkowane jak glista.
Podobno tańce tajemne i golasów tu odchodzą,
co się potem z ponda wodą czystą chłodzą…
rosną tu też lelije, bardzo zatopione,
które jak wciągną w rozmowę, to się tonie.
Ogólnie mówiąc miejsce jest niesamowite…
dowiesz się więcej, jak przytargasz okowitę.
Bo magia ma to do siebie, że bez zakąszania
nie licz na dobre, nawet w pondzie, brania!”
Kamyszek jest super.
Mimo twardości granitowej, naprawdę wrażliwiec… pewno przez wpływ różu w procesie wybarwiania. Cóż, nikt nie jest doskonały, oczywiście poza mną! A Ptaszydło Wiedźmidło dostaje bzika w takich miejscach, trochę obciach z nią przebywać wtedy, więc chowam się w liściach, ale co będzie jak zima przyjdzie?
Zdjęcia robiliśmy w miejscu zwanym Gråmyr.